Ministerstwo edukacji chce, aby w każdym województwie powstała strategia rozwoju szkolnictwa. Zdaniem wiceminister Teresy Wargockiej strategia byłaby w kompetencjach albo wojewodów albo marszałka województwa. W regionach powstawałyby listy deficytowych zawodów, a ministerstwo wspólnie z przedsiębiorcami będzie prognozowało, jakie zawody będą potrzebne w przyszłości.


„Według Jolanty Kosakowskiej ze Związku Rzemiosła Polskiego. – Stworzenie takiej prognozy musi być poprzedzone wnikliwą analizą. Muszą zostać wzięte pod uwagę różne czynniki, np. polityczne, bo te decyzje odbijają się na gospodarce – uważa. Przykładowo jeżeli państwo chce rozwijać stocznie, to szkoły zawodowe powinny kształcić odpowiednich fachowców. Część odpowiedzi da też demografia. – Jeżeli wiemy, że społeczeństwo się starzeje, trzeba przygotowywać pracowników do opieki nad osobami starszymi czy kadrę medyczną – dodaje. Znaczenie mają też trendy społeczne – coraz większą wagę przypisujemy do tego, jak wyglądamy, więc można się spodziewać, że rynek będzie potrzebował np. kosmetyczek. – Zatem nie wystarczy tylko zapytać firmy” – przekonuje Kosakowska.


Zachęcamy do przeczytania pełnego tekstu w Dzienniku Gazecie Prawnej, w którym zainteresowane tematem strony wyrażają opinie na temat połączenia szkolnictwa zawodowego z potrzebami rynku pracy w poszczególnych regionach kraju. Jest także mowa o właściwym finansowaniu szkolnictwa zawodowego. Zdaniem rozmówców do tego służyć powinien Fundusz Pracy, którego środki dzisiaj wykorzystywane są na rynek osób bezrobotnych.


Ekspert ZRP uważa, "że  FP - to fundusz celowy, który ma być kierowany na łagodzenie skutków bezrobocia. Już obecnie część z tych środków jest przekazywana pracodawcom np. na kształcenie młodocianych pracowników. W mojej ocenie pieniądze dla szkół zawodowych powinny być przeznaczane z innych źródeł, niekoniecznie kosztem tego funduszu" – powiedziała Jolanta Kosakowska.